Pewna bardzo sympatyczna znajoma mi Japonka po odwiedzeniu mojej wystawy w krakowskim Hotelu Andel’s w ramach Galerii Andel’s Art była przekonana, że moim głównym zajęciem jest fotografia i że z działalności fotograficznej się utrzymuję. Była bardzo zdziwiona, kiedy się dowiedziała, że to tylko hobby, że na życie i wydatki związane z fotografią zarabiam w zupełnie inny sposób.
Z jednej strony ta opinia świadczy o wysokim profesjonalizmie wernisażu i wystawy (ludzie z Andel’s dopilnowują każdego szczegółu w każdej dziedzinie), z drugiej, że moje prace sprawiły na niej profesjonalne wrażenie. No i jest jeszcze trzecia strona, czyli że Japończycy mają niewielkie pojęcie o realiach życia fotograficznego w Polsce.
Pewnie kiedyś warto będzie się pochylić nad rozróżnieniem, kto jest amatorem, profesjonalistą czy zawodowcem, jest to niewątpliwie bardzo ciekawy temat. Znam wiele osób, o których moja znajoma mogłaby wypowiedzieć podobny osąd, które fotografią na życie nie zarabiają, więc materiału do takiej analizy jest sporo. Pozostawmy chwilowo na boku nieznajomość polskich realiów przez moją znajomą i skoncentrujmy się na Andel’sie, z którym związane są prezentowane w tym wpisie zdjęcia.
Hotele Andel’s w Łodzi, Krakowie i Berlinie od lat prowadzą działalność polegającą na promocji sztuki. Posiadają również własne kolekcje sztuki, w tym fotografii. Regularnie odbywają się tam wystawy w ramach projektu Andel’s Art. Andel’s jest jednym z miejsc wystawowych Fotofestiwalu, odbywającego się corocznie w Łodzi. Organizacją tych projektów zajmuje się niezmordowana Lucyna Sosnowska, osoba niezwykle sympatyczna, o wielkiej pasji.
Załączone zdjęcia zostały wykonane w Hotelu Andel’s w Łodzi. Budynek ten jest jednym z elementów kompleksu Manufaktura, czyli byłej fabryki Izraela Poznańskiego, łódzkiego przedsiębiorcy. Potężny gmach o zniewalającej architekturze, regularny zdobywca branżowych nagród za design i jakość obsługi. No i dodatkowo galeria sztuki.
Lubię robić zdjęcia przedstawiające architekturę i wnętrza. Uwielbiam duże, puste, minimalistyczne przestrzenie, w których widoczny jest rytm. Staram się wyszukiwać szczegóły, z których można układać coś na kształt fotograficznego haiku. Takie miejsca noszą w sobie architektoniczne sacrum, czuje się w nich podniosłą atmosferę. Wspaniałym obiektem dla tego typu fotografii jest Berlin, moje ulubione miasto, do którego zawsze chętnie jeżdżę. Albo fabryka i muzeum Vitra w Weil am Rhein w Niemczech. Na szczęście w Polsce powstaje coraz więcej takich obiektów, jak choćby właśnie łódzki Andel’s. I to mnie bardzo cieszy.
W fotografii dobrze jest stosować płodozmian, raczej zaskakiwać niż przynudzać. Więc może następnym razem coś kolorowego? Jak myślicie?
Comment
Witek
Leszku świetne zdjęcia i tekst. Polecam, może Ci znane Hamburg, Londyn i Kopenhagę.