Ostatnie 3 dni spędziłem, podobnie jak w zeszłym roku, w Kalwarii Zebrzydowskiej, fotografując Misteria Wielkiego Tygodnia. Udało mi się otrzymać akredytację fotograficzną, dzięki której miałem ułatwiony dostęp w pobliże odgrywanych scen pasyjnych. Jednak one interesowały mnie w mniejszym stopniu niż wszystko to, co działo się wokół. W końcu same Misteria to teatr wątpliwej jakości, jednak odbierany przez większość uczestników z wielkim zaangażowaniem i nabożeństwem. I to właśnie moim zdaniem jest główną wartością i tematem również fotograficznym tego wydarzenia, czyli obecni tam Ludzie.
Jeżeli ktoś dotarł na Misteria mimo tak fatalnej pogody i zimna, to muszą one dla niego wiele znaczyć. I chociaż w tym roku było mniej ludzi niż w zeszłym, jednak skupienie i przeżywanie było tym większe.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że ludzie nie są zadowoleni, jeżeli ktoś nieznajomy ich fotografuje. Pomijam tutaj zupełnie temat ochrony wizerunku, mam zamiar o tym kiedyś napisać większy materiał, który wyląduje w zakładce „Moje teksty”; ale to kiedyś. W Kalwarii trzeba często przełamywać lody, rozbrajać irytację uśmiechem, gestem bądź krótką rozmową. Usłyszałem kiedyś od Tomasza Tomaszewskiego, że jeżeli czujesz się jak złodziej robiąc zdjęcia, to prawdopodobnie jesteś złodziejem. Jeżeli jednak robisz je z pełnym przekonaniem, że masz do tego prawo, to wtedy wszystko jest w porządku. Ja takie prawo mam, bo to jest prawo dokumentacji tego wydarzenia. I uważam, że lepiej zrobić 100 zdjęć uczestników niż 100 zdjęć aktora grającego Chrystusa.
Wczoraj podszedł do mnie pewien pan, który musiał mnie dłuższą chwilę obserwować, z pytaniem, dlaczego fotografuję ludzi a nie Misteria. Wytłumaczyłem mu i w końcu przyznał mi rację. Pomocna była przy tym również akredytacja zawieszona na szyi. Myślę, że każdemu można to wytłumaczyć. Nawet jeżeli tych zdjęć teraz nie wykorzystam, to pozostaną w archiwum i po latach nabiorą zupełnie innej wartości. Przykładów jest wiele, choćby archiwum Geralda Howsona (o tym tutaj: Gerald Howson „a very Polish affair”) powołane do życia przez Bogdana Frymorgena.
Pogoda była fatalna, podobno tak zła pierwszy raz od 10 lat. W najgorszym momencie fotografowałem tylko ja i pewien młody amerykański kolega, z którym spotykałem się już od środy. Tak więc załączone zdjęcia mają pewien unikalny charakter .
Tak jak wspomniałem, to był mój drugi pobyt w Kalwarii Zebrzydowskiej. W zeszłym roku przyjechałem tu w czasie warsztatów zorganizowanych przez portal Pokochaj Fotografie, które prowadzili Maciek Nabrdalik i Antonin Kratochvil z Agencji VII. Było to dla mnie ważne wydarzenie; wydaje mi się nawet, że udało mi się wtedy opanować praktyczne podstawy realizacji reportażu fotograficznego. O tym pewnie też kiedyś szerzej napiszę. Z zeszłorocznego pobytu w Kalwarii pozostał mi fotokast, na który zapraszam:
A na koniec życzę Wam wesołych, zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy! I może tym razem trochę mniej dla ciała a więcej dla ducha, czego i sobie również, jak co roku, serdecznie życzę…
Leave a reply